dsc01432

Pomysł na odwiedzenie tego afrykańskiego kraju chodził mi po głowie już od dłuższego czasu. Skąd się wziął? Sama nie wiem. Bardzo możliwe, że ktoś z moich znajomych pochwalił się kolorowymi zdjęciami. Na pytanie K., gdzie chciałabym spędzić urodziny, odpowiedziałam, że „Pora na Maroko”…

W Afryce mnie jeszcze nie było

Właśnie, właśnie nie było mnie jeszcze na tym kontynencie. Czemu więc tego nie zmienić? 🙂 I tak zabraliśmy się za szukanie tanich połączeń. Pierwsze co nam przyszło do głowy to Marrakesz. Muszę przyznać, że nie jestem mistrzem organizacji własnych wyjazdów, ponieważ nie mam potrzeby ich planowania. Dla mnie przyjemnością jest sama możliwość wyjazdu, a największą frajdą poznanie nowego miejsca na własnej skórze. Tym razem było trochę inaczej, ponieważ na półce od dłuższego czasu czekał przewodnik po Maroku. Co tu dużo mówić najbardziej urzekły mnie kolorowe fotografie oraz opisy jedzenia. Nazwy tych, które chciałam spróbować trafiły do notesu 🙂

Czym do Maroka?

Przeszukując oferty różnych przewoźników zazwyczaj, jeśli nie zawsze, stawiam przede wszystkim na niską i przystępną cenę. I przypadkiem ta na grudzień była w zasięgu naszych portfeli 🙂 Warto zawsze sprawdzić połączenia oferowane z różnych krajów. Często można trafić na prawdziwe perełki. Tym razem do Marrakeszu ruszyliśmy z Brukseli. Z lotniska w Modlinie dostaliśmy się tam w trochę ponad 2 godziny. Połączenie jest o tyle korzystne, iż wystarczy poczekać kilka godzin na lot do Maroka. Tak też zrobiliśmy i przed 18:00 byliśmy już w Marrakeszu (w zimie różnica czasu między Polską a Marokiem wynosi jedną „zyskaną” godzinę, a latem dwie). Ponieważ planowaliśmy przemieszczanie się i zwiedzenie kilku miejsc po drodze, okazało się, że korzystnie będzie wrócić ze stolicy Maroka, Rabatu. Minusem lotu powrotnego jest noc spędzona na lotnisku w Brukseli. Nic przyjemnego, ale czasem warto się przemęczyć. Nasze połączenie wyglądało następująco:

Warszawa Modlin –> Bruksela Charleroi/ 09:25 – 11:35
Bruksela Charleroi –> Marrakesz/ 15:05 – 17:40

Rabat –>Bruksela Charleroi/ 18:40 – 22:55
Bruksela Charleroi –> Warszawa Modlin/ 07:00 – 09:00

Dzięki temu, za połączenie w dwie strony, zapłaciliśmy po 310 zł od osoby. Dużo? 🙂

Bagaż podręczny, a nasz niezbędnik

Jak zmieścić się w bagaż podręczny? Obecnie, po dosyć mocnym ćwiczeniu, nie mam problemu, aby spakować się w nieduży plecak. Często towarzyszy mi również mój ukochany śpiwór „mamucik”. Ba, mam nawet  miejsce na drobne pamiątki. Przed wylotem warto sprawdzić warunki pogodowe jakie panują w danym kraju. Maroko latem to przede wszystkim duże upały. W grudniu temperatura jest całkiem przyjemna i sięga około 20 °C, w zależności od regionu. Dla mnie wystarczająca była cienka puchowa kurtka, którą bez problemu można złożyć w malutki pakunek. Do tego jedna para spodni, jedna dresowa spódnica, jedna bluza, dwie sukienki i trzy koszulki plus bielizna. Od wyjazdu do Brazylii stale towarzyszy mi również duży szal bądź chusta,  co świetnie sprawdza się m.in. przy dłuższych dystansach komunikacją, do oddzielenia się od świata, a na lotnisku ma zastosowanie kocyka 😉 Ponadto tylko niezbędne kosmetyki. Fajne są ich próbki, które zawsze czekają na swoją kolej podczas podróży. Do tego obowiązkowo klapki i para butów na zmianę plus książka. Uwierzcie, da się. Sprawdzajcie tylko wymiary obowiązujące na danej linii. Raz się nacięłam i oby nigdy więcej 🙂

Lądujemy na Czarnym Lądzie

Trochę o samym Królestwie Marokańskim. Językiem urzędowym jest jęz. arabski. Marokańczycy porozumiewają się również w jęz. berberskim oraz francuskim (tym głównie w turystyce i biznesie). Stolica znajduje się w Rabacie, a dominującą religią jest islam. Nam udało porozumiewać się po angielsku bądź językiem ciała 😉
Lotnisko w Marrakeszu przywitało nas ciepłem, zachodem słońca i rdzawym kolorem, który towarzyszył nam podczas całej podróży. Przed podejściem do kontroli paszportowej należy wypełnić formularz wjazdowy, w którym prócz naszych danych m.in. podajemy również adres, pod który się udajemy. I pewnie większość osób nie ma z tym problemu. Jeśli jednak ktoś podróżuje na własną rękę, szuka dobrych cen i nie rezerwuje noclegów przez internet, musi wcześniej przygotować sobie adres hotelu, czy też riadu. Nas uprzedziła o tym Polka siedząca obok w samolocie, a lecąca do swojego narzeczonego. Następnie trzeba przygotować się na dosyć spore kolejki przy kontroli, podczas której do paszportu wbijana jest nam wiza. Nic to nie kosztuje. Znajdujący się pod nią numer będzie później spisywany np. podczas meldowania się w hotelach. Warto sprawdzić, czy jest czytelny. Formularz jest nam zabierany. Jednak, o czym nie wiedzieliśmy, przy wyjeździe trzeba wypełnić go jeszcze raz…

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.


Dirham marokański, czyli tajemnicza waluta

W Maroku obowiązującą walutą jest dirham marokański (MAD). Dzieli się on na 100 centymów. I tak w obiegu znajdziemy monety 1,5,10,20,50-centymowe oraz 1,2,5 i 10-dirhamowe. Banknoty dostępne są w nominałach 20, 50, 100 i 200-dirhamowych. Trzeba pamiętać o tym, iż waluta ta podlega restrykcyjnym przepisom. Nie wolno jej wwozić ani wywozić z kraju. Przed wyjazdem próbowałam ustalić jaką walutę najkorzystniej ze sobą zabrać. Pojawiły się różne opinie. Polecano mi euro, dolary, a nawet funty. Zdecydowaliśmy się na euro, choć jak się później okazało nie do końca było to opłacalne, przy wysokim kursie waluty w Polsce.
Gdzie najkorzystniej wymienić pieniądze? Za kontrolą, przed wyjściem z lotniska, znajdują się kantory oferujące dobry kurs. Przed wylotem spotkałam się z informacją, że jest on narzucany z góry, jednak w Medinie był nieco mniej korzystny. Podczas wymiany dostajemy potwierdzenie transakcji, które warto zatrzymać do końca pobytu. Może być potrzebne podczas wymiany dirhamów na „naszą walutę”. Nam nic nie zostało, więc nie mogę tego potwierdzić. Gdy zabraknie nam gotówki, a mamy kartę bankomatową działającą za granicą opłaca się ją wypłacić z bankomatu. Po przeliczeniu dostaliśmy więcej gotówki niż wymieniając euro. I tak, mając dirhamy w kieszeni, ruszyliśmy na odkrywanie nieznanej mi wcześniej kultury, ale o tym w innym poście…

Nakręcona Przez Świat